+2
Rakizimuja 27 maja 2015 19:51


Sri Lanka? Łza na policzku Indii, nie może być niczym innym jak ich wierną kopią – myśleliśmy przed wyjazdem. Święte krowy, majestatyczne hinduistyczne świątynie, wszechobecne śmieci plądrowane przez szczury i małpy, hałas, kolorowe sari, tłumy ludzi i serdeczne uśmiechy to tylko część tego, czego spodziewaliśmy się zobaczyć na wyspie.

Jak się okazało, ten kto myślał, że Sri Lanka jest niczym innym jak tylko mniejszą kopią kraju wyznawców Shivy i Vishnu, grubo się pomylił!

Krowy – owszem zachowywały się jak święte, często stadnie korkując przejazd, świątynie – chrześcijańskie, buddyjskie, hinduskie, muzułmańskie, występujące w niedalekich odległościach od siebie, w każdym mniejszym i większym miasteczku, śmieci na ulicach – brak, szczurów – brak!, małpy – walczące z dzikimi psami, głośna muzyka w autobusach, prawie nieprzerywane dźwięki klaksonów, sari, tłumy i uśmiechy się zgadzają. Skonfrontowaliśmy rzeczywistość z wyobrażeniami.



Jednak to, co zadziwiło nas na Sri Lance najbardziej, było zupełnie niespodziewane. Ocean, piaszczyste plaże, surfing, bezkresne stepy, pola ryżowe, pola herbaty, parki narodowe ze słoniami, małpami i leopardami, zabytki z listy światowego dziedzictwa UNESCO, dżungla oraz potężne góry wyrastające z samego serca wyspy. Na obszarze o powierzchni 65 tys. km kwadratowych jest wszystko, co turysta z Europy myślący o egzotyce, chciałby zobaczyć, poczuć, doświadczyć.





Co ciekawe w ciągu 3-4 godzin można znaleźć się na jej drugim końcu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle gorące wybrzeże, gdzie człek poci się niemiłosiernie bądź surfuje pośród potężnych fal, zmienia się w przepiękne góry otoczone jaskrawo zielonymi plantacjami herbaty. Temperatura diametralnie zmienia się z 32 stopni na 20, a żar z nieba zamienia się w przenikliwy ziąb i deszcz.



Lankijczycy (populacja około 20 mln) dali się poznać jako bardzo otwarci, przyjaźni i większości bezinteresowni ludzie. Mówimy tu o sytuacjach, gdzie żołnierze i kierowcy ciężarówek zatrzymywali się by podwieźć nas stopem, o sytuacjach gdzie pytano się z zaciekawieniem gdzie jest Polska i jak wygląda życie w naszym kraju, sytuacjach, w których byliśmy gośćmi w prawdziwym lankijskim domu i traktowano nas jak co najmniej członków rodziny (królewskiej :P). Nie wspominając o dzieciakach, pytających po angielsku jak się nazywasz i skąd pochodzisz, proszących o zdjęcia i przybijających z nami piątki.



Przykre jednak było to, że w turystycznych miejscowościach konieczna była ciągła walka o ceny i targowanie o każdy produkt, choćby spożywczy. Niestety biała twarz sprawia, że ludzie z automatu myślą, że jesteś nadziany, więc czemu by nie zaproponować najbardziej absurdalnej ceny*. I nie robi to różnicy, że jesteś w sklepie czy na targu, czy kupujesz banany czy płacisz za nocleg. Kartę SIM wartą 200 Rupii kupiliśmy po szaleńczych negocjacjach z 1000, za 800 Rupii! Bardzo dumni byliśmy z tych negocjacji, do momentu poznania smutnej prawdy. Niestety jak się nie zna lokalnych realiów, to trzeba słono zapłacić za zdobycie tej wiedzy.



Prawdziwym rarytasem jest transport publiczny. Ci którzy przyjeżdżają na Sri Lankę i podróżują prywatnymi vanami, taksówkami, wypożyczonymi samochodami lub klimatyzowanymi autokarami i nie zaznali jazdy lokalnym środkiem transportu, nie wiedzą, co tracą. Jazda lokalnym autobusem jest prawdziwą szkołą przetrwania i źródłem wiedzy o lokalnej kulturze. Jak już się rozsiądziesz na mini siedzeniu dla hobbitów (o ile je znajdziesz), i upchasz nogi, do których już wiesz, że krew nie będzie dopływać przez następne 4 h drogi, zaczyna się show. Na minuty przed jazdą pojawiają się liczni sprzedawcy próbujący sprzedać swoje książeczki, mydła i inne powidła, ludzie wsiadają, zapełniają pojazd po brzegi, a sprzedawca biletów przeciska się miedzy nimi przy okazji każdego przystanku, by pobrać opłatę za przejazd. Niektóre busy jeżdżą z prędkością 40 km/h i zatrzymują się co 5 minut, gdyż na Sri Lance, można zatrzymać autobus w każdej części wsi/miasta, zaś inne jadą z prędkością 80 km/h w terenie zabudowanym, bądź na górskich serpentynach i wyprzedzają na trzeciego – wszystko zależy od temperamentu kierowcy! Należy dodać, że cała zabawa kosztuje od 1 do 10 PLN, w zależności od dystansu do przebycia. Nie można zapomnieć o ciągłym trąbieniu i głośnej lokalnej muzyce płynącej z potężnych głośników – nie ma opcji na drzemkę.



Porównując Sri Lankę do innych turystycznych krajów Azji, a w szczególności Azji Południowo-Wschodniej, można odnieść wrażenie, że jeszcze jest wiele do odkrycia, a w szczególności w biednych częściach Północy i Północnego Wschodu wyspy, która jest mniej rozwinięta turystycznie, ale powoli zaczyna dotrzymywać kroku bardziej skomercjalizowanemu Południowi. Wojna, która skończyła się 6 lat temu jeszcze na długie lata pozostanie w pamięci mieszkańców. Nie przeszkadza to natomiast diametralnemu i dynamicznemu rozwoju turystyki i nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że są to ostanie lata kiedy ekspansja turystów ze świata Zachodu zaleje ten piękny kraj. Dlatego, też nie ma na co czekać! Bierzcie plecaki, zakładajcie japonki i okulary przeciwsłoneczne, chwytajcie aparaty i eksplorujcie Cejlon!



Więcej artykułów podróżniczych na stronie: www.rakizimuja.pl

Dodaj Komentarz