+2
Mizi 2 października 2016 21:08
Lwów – Kijów- Odessa

Kiedy: sierpień 2016 ( tydzień)
Koszty: autobus Lublin – Lwów 55 zł
Pociąg Lwów – Kijów (ok. 330 UAH)
Pociąg Kijów – Odessa (ok. 360 UAH)
Autobus Odessa – Lublin 175 zł

Razem: 230 zł plus 3000 UAH waluty (na wszystkie wydatki: transport; noclegi; jedzenie itd.) Wymiana waluty po kursie 1 UAH – 0,17 zł

Lwów

Piątek. Ostatnie szlify w pracy. Do szesnastej i można zaczynać. W pracy uważają, że jadę na wojnę. Po co tam jedziesz, pytali zdziwieni. Pewne obawy były, ale z każdym dniem pobytu na Ukrainie coraz mniejsze. Wyjazd przed północą. Plecak spakowany – ahoj przygodo.

Autobus spóźniony prawie o godzinę. Wsiadamy. Niemalże wszystkie miejsca zajęte. Tylko trójka Polaków. Pytam kierowcy, czy to mój transport. Niestety, kierowca nie gawarit po polsku. Jeszcze nawet nie wyjechałam z Lublina a już muszę w niezbyt udany sposób komunikować się po rosyjsku.

Do Lwowa na Dworzec Główny zajechaliśmy chwilę po szóstej rano. Szybki rekonesans. Wczesna pora, a tu korytarze pełne ludzi. Miejscami nie ma jak przejść. Nieśpiesznym krokiem kieruję się do Centrum. Autobusy, uliczki, kamienice wszystko, co rejestrują moje oczy jest świadectwem minionego wieku. Maszeruję na Rynek. Śniadanie. Później kawa. Gapię się na Lwów o poranku.







Przed północą mam pociąg do Kijowa. Nie spieszę się. Wchodzę na Wieżę. Jadę autobusem na City Tour. Później pieszo zwiedzam miasto. Wpadam na gruzińską restaurację - zjadam chaczapuri. Melduję się na Dworcu. W kasie wymieniam bilet. W środku jest strasznie duszo. Wychodzę na peron. Czekam na pociąg. Nadjeżdża. Słychać go z daleka. Pisk. Leciwe wagony gotowe na przyjęcie podróżnych. Konduktor sprawdza bilet. Pyta, czy paszport jest. Jest. Można wsiadać. Wagon numer siedem, kuszetki. Po nocy w autobusie i całym dniu zwiedzania – pociągowe łóżeczko.

Kijów

Noc udało się przespać. Kijów witam przed siódmą rano. Szybkie podłączenie pod wi-fi w McDonaldzie. Google Maps i można ruszać w kierunku Factory Hostel. Pieszo jakieś 25 min. od Dworca. Melduję się w hostelu. Czas na ogarnięcie. Śniadanie. Gorąca herba. To będzie dobry dzień. W południe startuje Free Walking City Tour. Zebrała się spora grupka. Przedstawiamy się sobie. W grupie maszerują m.in. osoby ze Szwajcarii. Portugalczyk, który mieszka w Holandii. Irlandczycy oraz kilka innych osób. Idziemy. W Kijowie jestem na kilka dni przed Narodowym Świętem Niepodległości Ukrainy. Majdan szykowany jest na polityczny wiec.









Arsenalna. Stacja położna nieco ponad 100 metrów pod ziemią. Kupuję żeton na Metro. Jadę dwie stacje. Wjazd pod górę schodami z Arsenalskiej zajmuję prawie 3 minuty. Później marsz pod Pomnik Przyjaźni Narodów. Nieco dalej od Pomnika przypominającego tęcze - panorama na kijowski odcinek Dniepru. Kolejny odwiedzone miejsce - Pomnik Matki Ojczyzny.







Odessa

Dworzec Główny. Przyjazd przed 23. Szukam hostelu. Nocy marsz po Odessie. Ciemność okrywa miasto. Jak wygląda Odessa w całej swej okazałości – dowiem się za dnia. Greek Hostel – nie polecam. Trochę zamieszania z terminami przyjazdu i wyjazdu. Klaustrofobiczne pokoje bez okien. Koniec końców następnego ranka uciekam z Greek Hostel do innego hostelu.

Odessa w świetle dziennym. Na ulicach bezdomni ludzie. Bezdomne psy. Kawałek dalej Centrum. Budynek Opery. Modne restauracje. Miasto radykalnych skrajności. Zupełnie inaczej niż w Kijowie. Kamienice, podwórka nie zachęcają do wejścia. Odessa w strefie nadbrzeżnej - inny świat. Przeszklone hotele, delfinarium. Nadmorski bulwar. Arkadia. Zupełnie inaczej.



Wieczorne spoglądanie na morze. Gdyby nie gwiazdy, morze i niebo stanowiłyby jedność. Siadam. Słucham morza. Idę na falochron. Wieje spory wiatr. Trzeba się ewakuować. Jest decyzja. Jedziemy do Arkadii. Centrum rozrywki. Kluby. Restauracje. Wszystko na bogatości.








Podróżując doświadczamy różnych wrażeń. Są takie miejsca, w których wrażenia estetyczne są dalekie od …. nazwać to coś "standardami” to zbyt przesadnie. Nie nazwać ich w ogóle to jak nie powiedzieć nic…. załóżmy, że są dalekie od przyzwyczajeń. Mimo wszystko w całej tej napotkanej szpetności jest jakaś magia. Coś, co sprawia, że obdrapane kamienice, klekoczące autobusy i tramwaje stanowią wartość same w sobie. Nie potrafię, tego nazwać, ale w tej szpetności jest piękno. Taka „piękna bestia”.

PS
Odwiedziłam trzy ukraińskie miasta. Kijów i Odessa są porównywalne. Lwów jest zgoła inny. Inna zabudowa. Inny charakter miejsca.....

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

91823 23 października 2016 20:46 Odpowiedz
Z usług jakiego przewoźnika korzystałaś jadąc z Lublina do Lwowa?
mizi 23 października 2016 21:46 Odpowiedz
91823Z usług jakiego przewoźnika korzystałaś jadąc z Lublina do Lwowa?
Bilet kupywany na Eurolines, ale operator z Ukrainy.